Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Akceptuję
|
O astrologii i sztuce przepowiadania. Tajemnice niebieskiego sklepienia. O astrologii i sztuce przepowiadania. Tajemnice niebieskiego sklepienia.
O astrologii i sztuce przepowiadania. Tajemnice niebieskiego sklepienia.
Tłumacz: Małgorzata Cierpisz
ISBN: 83-242-0475-X
Kategorie: HISTORIA KULTURY
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 290
Format: A5
NAKŁAD WYCZERPANY
Dodaj do schowka »
Wyślij znajomemu »
Zobacz opinię o książce »
Dodaj opinię o książce »
Opis książki:
A5, opr. twarda, s. 290, cena detaliczna 34,90 zł


Astrolog jest postacią niemal tak dawną jak historia, a jego nauka – jeżeli astrologia jest nauką – wyraża uniwersalne ludzkie pragnienie uchylenia zasłony przyszłości, o ile oczywiście można ją uchylić.

Astrologowie – szepczący do królów tajemne słowa, przyjmujący interesantów na nabrzeżach bądź zgłębiający w odosobnieniu sekrety niebieskiego sklepienia – widzieli w gwiazdach uniwersalny system, wiedzę bez granic. Ich teoria stanowiła rdzeń myśli ludzkiej do momentu, w którym nagle astrologia znikła, kiedy Izaak Newton po raz pierwszy zademonstrował potęgę autentycznego naukowego paradygmatu.
Ale wyznawana przez nich doktryna nie zginęła i powraca niespodziewanie w najróżniejszych aspektach współczesnej nauki. W tym sensie astrologia umrzeć nie może, ponieważ pragnienie spojrzenia w przyszłość jest nieśmiertelną ludzką tęsknotą.

Astrologowie prowadzili swoją dysputę przez cztery tysiące lat. Rozmawiali, a przy tym – jak my – wymyślali plany i intrygi. Niektórzy byli zwykłymi szarlatanami, inni zaś ludźmi o ogromnej wrażliwości i inteligencji. Dzisiaj ich śladów można szukać jedynie w pamięci, ale ich pytania i aspiracje nadal żyją wśród nas.


„Niektórzy astrologowie oczywiście nadal publikują horoskopy w gazetach, ale śmiem twierdzić, że ich rubryki wyglądają marnie dlatego, iż są tym, na co wyglądają – stekiem bzdur. Jeszcze inni zakładają instytuty i organizują zebrania. Pocieszają się nawzajem, że są postępy i wszystko jest w porządku. Nadaje się stopnie; znani astrologowie publikują dzieła z co najmniej trzydziestoma błyszczącymi literami po lub przed nazwiskiem. (...)
Bardzo niewielu astrologów odniosło prawdziwy sukces. Opowieść o wpływie Joan Quigley na prezydenta Ronalda Reagana zyskała już pewną niesławę, choć Quigley zdaje się jedynie udzieliła Reaganowi rady dotyczącej planu dnia i na tym się skończyło. Francuski prezydent Francois Mitterand, znacznie bardziej kontrowersyjna figura w polityce, miał bliższy związek z urodziwą francuską wróżką Elisabeth Teissier. Polityczni plotkarze okazali się niezwykle dyskretni w kwestii usług astrologicznych, które od niej otrzymał. (...)
Dajmy już spokój cynicznym refleksjom. Współczesne teorie astrologiczne znalazły się na pustyni. Ale tak naprawdę żadnej kulturze nie udaje się pochować przeszłości ani na długo ani na zawsze. Mimo zapewnień naukowej społeczności, że wspólnie pożegnaliśmy się z zabobonami, system intelektualnych bodźców, które umożliwiły narodziny astrologii, nadal istnieje. Przez wiele lat bodźce te utrzymywały przy życiu astrologów – teraz utrzymują innych”.

„Astrologowie machają do nas ze świata umarłych. Wśród nich są babilońscy skrybowie (uklepują mokrą glinę i wypisują przerażające wróżby ostrym rysikiem), są Balasi i Urad-Nanna, obaj zaniepokojeni o zdrowie króla; jest Berossos Chaldejski, a także Vettius Valens, którego finansowe sekrety pozostają tajemnicą, i surowy Ptolemeusz, samotny w bibliotece; Trazyllus, Askleration i Doroteusz z Sydonu polecają się pamięci. Podobnie zresztą jak Augustyn z Hippony, Alkuin i Abu Ma’sar, al-Kindi, al-Biruni, al-Gazzali i Michał Szkot. Albertus Magnus też tam jest – łagodny, ale skonfudowany i Tomasz z Akwinu, i profesorowie medycyny z uniwersytetu w Paryżu. I dr Fornius, biegnący na następną autopsję. Tycho de Brahe z błyszczącą żelazną płytką na nosie i Johannes Kepler i William Lilly. Gerard Encausse, który zginął w pierwszej wojnie światowej, macha do nas smutno, z ręką przyjaźnie położoną na ramieniu Paula Choisnarda. Złowrodzy hitlerowscy astrologowie ochoczo demonstrują potępione saluty. Gazetowi astrologowie zajmują się czymś innym. A Michel Gauquelin przesyła ukłony.
Mimo najróżniejszych dziwactw charakteru, astrologowie mieli powagę aktorów biorących udział w wielkim i tragicznym dramacie liczącym cztery tysiące lat. Do zadania podchodzili poważnie. Uważali swoje moce za dar. Pokonywały ich problemy, których nie porafili rozwiązać. Teraz znikli ze sceny. Widownia wyszła z teatru. Pod fotelami walają się rozsypane łupiny orzeszków. Astrologia jest nauką, której się nie powiodło. Niech więc żyją astrologowie i niech prosperują, bo z całą swoją żarliwością i niewinnością byli mistrzami doktryn, którym nie możemy już w pełni ufać, lecz nie jesteśmy w stanie znieść myśli o ich zarzuceniu”.




fragment książki:

Za siedem wieków narodzi się Chrystus. Asyryjczycy są panami Żyznego Półksiężyca. Sprawują kontrolę nad pełnymi spichlerzami oraz polami skąpanymi słońcem i omywanymi rzeką. Wody płyną tam, gdzie im rozkażą. Niebem rządzą obce bóstwa. Władca, wielki Assurbanipal, ociężale zajmuje przynależne sobie miejsce w centrum świata. Jest królem i potomkiem królów; szacowny ród - jego ród - wywodzi się z dalekiej przeszłości, sięga potęgi i chwały Sargona II. Assurbanipal ma poskręcaną, czarną jak winogrona brodę i ciemne zatroskane oczy. Jest przede wszystkim wojownikiem, od lat prowadzi brutalne kampanie, podczas których podbija i podporządkowuje sobie kolejne terytoria. Nierzadko musi walczyć z włas nymi braćmi, którzy nienawidzą Jego chwały i boją się potęgi. Ale Assurbanipal jest również człowiekiem obytym i względnie wykształconym - to kompetentny matematyk, umiejętnie korzystający z najróżniejszych wzorów, astrolog i uczeń słynnych astrologów w młodości, językoznawca, dumny z umiejętności posługiwania się nie tylko językiem asyryjskim lecz również akadyjskim. Jako jedyny spośród wielkich władców swojego rodu rozumie teksty sumeryjskie, napisane w starożytnym języku uczonych. Assurbanipal na swoich królewskich barkach dźwiga ciężar wieków. Mieszkańcy Bliskiego Wschodu potrafili czytać i pisać. Dowody na to mamy wszędzie. Każda cywilizacja miała swoich skrybów. Przez długie wieki notowali najróżniejsze sprawy w wilgotnej glinie. Świat pękał od rzeczy, które najpierw wypowiedziano, a następnie zapisano; im dalej wstecz, tym misterniejszą siecią wspomnień stawała się asyryjska tradycja. Ale pomimo całej swojej wiedzy, Assurbanipal pozostaje pogrążony w melancholii; bezustannie targają nim zagadki istnienia i bezcelowości ludzkiego losu. Jak szekspirowski Ryszard II siaduje na ziemi i opowiada smutne historie o losie królów. Pewien astrolog napisał: „Do Króla, naszego Pana, od jego sługi Balast. Niech żyje w zdrowiu!3" A dalej znaczące pytanie: „Czyż jeden dzień żałoby i postu Królowi nie wystarczy?".

W którymś momencie w VII w. p.n.e. Assurbanipal wpada na pomysł zestawienia tekstów, inskrypcji, kodeksów prawa, oracji żałobnych, poezji i najróżniejszych gwiezdnych zapisów świata starożytnego. Z wielką determinacją postanawia stworzyć bibliotekę królewską. Projekt staje się jego obsesją, a także powodem do dumy. Skrybowie, pomagierzy i nadworni uczeni, zapewne w towarzystwie zastępów królewskich siepaczy, odchodzą z pałacu, aby przetrząsnąć, a następnie ograbić prywatne biblioteki Mezopotamii. Assurbanipal najwyraźniej ma wizję, w której ogarki wielu odrębnych ośrodków wiedzy i edukacji zostają połączone w jedno gorejące słońce, na obraz i podobieństwo króla. Ogromne tabory glinianych tabliczek nadciągają do Niniwy z najdalszych zakamarków imperium. Nad drogami i ścieżkami dla bydła unosi się kurz; barczyści rolnicy odwracają się od drewnianych pługów i zamierają w osłupieniu na widok ciągnących się bez końca wozów wyładowanych po brzegi kamiennymi tablicami. Woły o aksamitnych nozdrzach parskają i prychają.

Mijają lata i dziesięciolecia. Biblioteka jest wreszcie pełna. Wyłożone chłodnym marmurem korytarze zastawione tablicami we wszystkich językach starożytnego świata to żywy zapis sięgający ponad tysiąc lat wstecz, aż do pradawnych wymarłych cywilizacji. głównej sali umieszczono spektakularny fryz, przedstawiający polowanie na lwy. Uczeni zbierają się tam, aby czytać, a ponieważ len z nich nie potrafi czytać po cichu, bibliotekę bezustannie wypełnia stłumiony szum szeptów i głosów. Słychać też inny dźwięk błotniste, wilgotne ciapanie. Uczeni korzystający z biblioteki muszą przecież robić notatki. Każdy z nich ma przy sobie odpowiednią porcję wilgotnej gliny w skrzynce. Gdy przyjdzie mu do głowy namyśl, sięga do skrzynki po kawał gliny, rzuca ją na płaskie pod-a następnie uklepuje, rylcem zapisuje myśl w glinie i zostawia 'tabliczkę do wyschnięcia. Ponad mamrotaniem i ciapaniem wilgotnej gliny unosi się atmosfera powagi i bezpieczeństwa. Na niemal ej tabliczce widnieje wyraźne ostrzeżenie króla:

Niech wszyscy bogowie przeklną tego, kto złamie, zamaże lub ukradnie tę tablicę. Niech nałożą nań klątwę, której nie można zdjąć, klątwę straszną i bezlitosną, aż do śmierci. Niech wygnają jego imię i nasienie z tej ziemi, a jego ciało wydadzą psom.

Mniej więcej w czwartej lub piątej dekadzie VII w. p.n.e., Assurnipal po prostu z wolna zapada w niebyt, zmożony nieznaną chorobą. Astrolog pisze: „Dla Króla, naszego Pana, od jego sługi Urad-Nanny. Następnie dodaje zwyczajową formułkę: „Niech bogowie Nunurta i Gula dadzą szczęście i zdrowie Królowi, mojemu Panu". I I wreszcie przechodzi do sedna sprawy: „Król, mój Pan, ciągle powtarza: dlaczego nie rozpoznajesz mojej choroby i jej nie leczysz?'". I nic poza tym. Nadworni kronikarze i historycy nie są wylewni.

Ale straszliwa siła pragnień Assurbanipala sprawiła, że wieki gorejące i zbroczone krwią – wpadają nam prosto w ręce.
Wyślij znajomemu:

Lista opinii:
Brak opinii
Dodaj opinię:

Projekt i wykonanie: YELLOWTEAM