Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Akceptuję
|
Czym, w gruncie rzeczy, jest dzieło sztuki? Czym, w gruncie rzeczy, jest dzieło sztuki?
Czym, w gruncie rzeczy, jest dzieło sztuki?
ISBN: 83-242-0181-5
Rok wydania: 2004
NAKŁAD WYCZERPANY
Dodaj do schowka »
Wyślij znajomemu »
Zobacz opinię o książce »
Dodaj opinię o książce »
Opis książki:

Sztuka jest jedną z podstawowych aktywności, dzięki której czynimy nasz obcy świat swojskim i – poprzez interpretacje – bezpiecznym. Ale jest to niekończąca się walka polegająca na reinterpretowaniu naszej historycznej przeszłości – a fortiori, która faktycznie zmienia znaczenie historycznej przeszłości, a tym samym także znaczenie nagromadzonych zbiorów dzieł sztuki – i dlatego wymaga kongenialnej logiki, by wysiłek ten uczynić sensownym. Cztery zebrane wykłady śledzą zasadnicze zagadki, zaciemnione przez mylne ognisko modernistyczno-postmodernistycznej zwady. Epilog jest odpowiedzią na sugestie jednego z czytelników Penn State Press, który zalecał potrzebę dodatkowego słowa na temat problemów powstających w ostatnim rozdziale. Epilog ujednolica argumenty wszystkich poszczególnych części.


Spis treści:

- Wstęp do wydania amerykańskiego

- Wstęp do wydania polskiego

Prolog: Po obu stronach debaty wokół modernizmu/postmodernizmu

1. Historia sztuki po końcu historii sztuki
2. Relatywizm i względność kulturowa
3. Czym, w gruncie rzeczy, jest dzieło sztuki?
4. Mechaniczna reprodukcja a humanizm kina

Epilog: Interpretując sztukę i życie

Przedmowa do polskiego wydania

Trudno sobie wyobrazić przyjemność oczekiwania na pojawienie się w języku polskim tej małej ksiżążeczki. Czym, w gruncie rzeczy jest dzieło sztuki? stanowi, między innymi, pamiątkę wspaniałego pobytu w Japonii w 1997 roku (mojego drugiego pobytu, jaki się przydarzył). Nie będąc Japończykiem, wkroczyłem w japoński świat w stanie szczególnego podniecenia, jakie - jak myślę - musi odczuwać niemal każdy człowiek Zachodu, zdumiony stopniem przystosowania przez Japończyków zachodniej technologii i mód do ich własnych form życia. Wyrażam się naiwnie, bowiem muszę przyznać, że moje wyobrażenie japońskiego świata było w dużym stopniu zabarwione przez pewien klasyczny gatunek filmów o czarownych opowieściach na temat życia samurajów. Mą krótką podróż zakończyłem z silnym uczuciem sympatii dla tych ludzi, którzy zostali wplątani, tak jak i ja, ponad pięćdziesiąt lat temu, w polityczny horror zakończony drugą wojną światową. Byłem w Japonii raz jeszcze, bardzo krótko, by stwierdzić, że uprzednie zaznajomienie w niczym nie zakłóciło mego zachwytu. Pozostaję wiernym gościem – może nawet czymś więcej – bowiem, w obecnych warunkach jesteśmy wszyscy świadomi, jakkolwiek nie zawsze w pełni, że nie możemy utworzyć linii sprzeciwu wobec barbarzyństwa inaczej, niż poprzez złączenie rąk i nadziei całego świata.

No, jestem w pewnym stopniu Polakiem. To znaczy, matka moja urodziła się w Polsce i jako młoda dziewczyna wyemigrowała, w czasie pierwszej wojny światowej, z Rosji do Stanów Zjednoczonych, z żywym wspomnieniem, mówiąc otwarcie, pogromów w Rosji. Wzrastałem z burzliwym, niemniej egzotycznym obrazem Europy wschodniej w duszy, stanowiącym nastrojową jakość mej młodości. W tamtym czasie odwiedzenie Polski czy Rosji, a tym samym powrót do rdzennych korzeni mej rodziny, zdawał się czymś całkowicie niemożliwym. (Ojciec mój opuścił Rosję jako chłopiec, kończył szkoły w Nowym Jorku i jeśli w ogóle interesował się Rosją, to tylko jej historią.) Poprzez lata, lata mego zawodowego życia, pozyskałem wielu znakomitych polskich kolegów i przyjaciół i odnalazłem w sobie przygaszoną tęsknotę za Polską, tęsknotę bardziej skrytą i mglistą niż me zainteresowanie Japonią, coś w rodzaju dyskretnego rozpamiętywania, zabarwionego złym przeczuciem, a nawet rodzajem wojowniczego oczekiwania. Ale zostałem rozbrojony (jeśli to właściwe słowo) przez mych polskich przyjaciół i przez ducha mych kolejnych wizyt w Polsce.

Muszę tu wspomnieć mych prawdziwie drogich przyjciół, w szczególności Henryka Hiza, Stefana Morawskiego i Bohdana Dziemidoka, bez wątpienia dobrze znanych w środowisku filozofów polskich; studenta Dziemidoka z Lublina, Wojtka Chojnę, który pracował pod moim kierunkiem w Stanach nad swą rozprawą doktorską i który, odnotowuję to z przyjemnością, wziął udział w przygotowaniu polskiego wydania Czym, w gruncie rzeczy...; jak również młodą poetkę, Halinę Poświatowską, przedwcześnie zmarłą, która słuchała moich wykładów podczas krótkiego pobytu w Columbia University i którą kochałem. Hiz dzielił się ze mną swymi osobistymi i zawodowymi wspomnieniami o Tatarkiewiczu. Chojna skłonił mnie do bliższego rozpatrzenia podobieństw i różnic między moimi rozwijającymi się poglądami a fenomenologiczną koncepcją sztuki Romana Ingardena. Zacząłem już doceniać polską filozofię podczas rocznego pobytu jako visiting professor w Universytecie Kalifornijskim w Berkeley, gdzie miałem możliwość słuchania wykładów Tarskiego i wielu innych polskich logików, którzy odwiedzali Berkeley na zaproszenie Tarskiego i innych. Morawski, od naszego pierwszego spotkania w Cincinnati w Ohio, mniej więcej w czasie publikacji jego książki o estetyce marksistowskiej aż po jego ostatnie refleksje nad postmodernizmem, umożliwił mi odczucie całościowego potencjału intelektualnego życia w Polsce. Halina nauczyła mnie rozumienia czegoś najgłębszego w polskiej wrażliwości, a obcego Ameryce.

Ta odyseja spełnia się zatem publikacją polskiego wydania mej książki, zarówno w sensie wydarzenia, jakim będzie jej faktyczne pojawienie się, jak i w sensie danej mi możliwości kolejnych podróży do Polski. Do grupy mych dobrych przyjaciół dołączyłem teraz Krystynę Wilkoszewską, która, jak i Bohdan Dziemidok, dzieli ze mną zainteresowania nie tylko w zakresie filozofii sztuki ale i w ożywieniu pragmatyzmu. Zwiedzałem Gdańsk w towarzystwie Dziemidoka; Warszawę w towarzystwie Morawskiego, a Kraków – ukochane miasto Haliny – w towarzystwie Wilkoszewskiej. Nie mam wątpliwości, że wydarzenia drugiej wojny światowej wywarły wielki wpływ na moje myślenie i że me odzyskanie, jakkolwiek skromne, cząstki Polski przyczyniło się do uchwycenia jednolitego sensu całego mego życia, od wczesnego dzieciństwa, gdy słyszałem moich rodziców bez ustanku wspominających ich własny zapamiętany świat, aż do obecnej chwili w której, obawiam się, znowu jesteśmy wplątani w straszliwy konflikt, który instynktownie rozpoznajemy jako zupełnie niepotrzebny.

W każdym razie, cieszę się, że rozpoczynam – zainicjowaną przez Krystynę Wilkoszewską - nową serię tłumaczeń z filozofii sztuki. Życzę jej jak i serii wiele sukcesów.
J. M.

Philadelphia,

październik 2002
A5, miękka oprawa, 188 stron
cena detaliczna: 36.00
Wyślij znajomemu:

Lista opinii:
Brak opinii
Dodaj opinię:

Projekt i wykonanie: YELLOWTEAM